Świadectwo Marty:
Od niespełna roku jestem mamą zastępczą dla dwuletniego Kubusia z zespołem Downa. Mam też trzech biologicznych synków (jeden z nich też ma zespół Downa) i 2 tygodnie temu urodziłam córeczkę.
Przyjęcie dziecka z domu dziecka do rodziny wiąże się z wieloma trudnymi sytuacjami, choćby z odrzuceniem, którego doświadczyło dziecko od samego urodzenia, jego potrzeba miłości i jednoczesne odrzucanie jej. Z całego serca chciałam kochać Kubusia, ale często było to bardzo trudne. Mały krzyczał, gdy coś mu się nie podobało, gdy coś go bolało (to jest zrozumiałe, nie umie jeszcze mówić), a także wtedy gdy nic się nie dzieje.
Początkowo starałam się to znosić, nie zwracając uwagi na te krzyki, ale moja wytrzymałość się skończyła. Sama też zaczęłam pokrzykiwać i żeby tego nie robić zaczęłam izolować się od Kuby. Wiedziałam, że obie reakcje są nieprawidłowe i coś muszę z tym zrobić. Z pomocą przyszli mi przyjaciele w Panu, którzy modlili się za mnie i dostawali słowa od Pana.
Zaczęłam walkę od nowa pamiętając, że „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”.
W tym czasie czytałam książkę dr Dona Colberta pt. „Pokonaj stres” i odkryłam coś, co pomogło mi posunąć się o krok dalej. Napisał mianowicie, że żadnej sytuacji nie można określić jako stresującej, a tym bardziej podać stopnia jej stresującego wpływu na człowieka. Interpretacja określonej sytuacji zależy ode mnie i mojej reakcji. Jeśli reaguję wybuchowo, to przy kolejnej takiej sytuacji wywoła ona większy stres i tak za każdym razem. Wtedy wpadam w nawyk reagowania wywołującego stres i w moim myśleniu określam tę sytuację jako wyjątkowo stresującą.
U mnie ten proces nastąpił, dlatego tak ucieszyło mnie to wyjaśnienie. Postanowiłam zmienić moje reakcje, aby nie pogłębiać trudności, ale je zmniejszać. I zadziałało! Już nie dostaję gęsiej skórki, gdy Kuba krzyczy, choć nie sprawia mi to przyjemności! Wiem, że Bóg posłużył się tą książką i wszystkimi, którzy się za mnie modlili, aby pomóc mi wyjść z sytuacji, która mi zaczęła się już wydawać bez wyjścia.