Świadectwo od jednej z rodzin:

Od dłuższego czasu w naszej rodzinie mamy zwyczaj załatwiania spraw konfliktowych natychmiast. „Przepraszam i przebaczam” to słowa, które padają niemal „z automatu” gdy  ktoś komuś zrobi przykrość. No, taka sielanka. Ale do czasu.
Kilka dni temu mieliśmy z mężem bardzo poważny konflikt. Mąż złamał pewne ważne dla mnie ustalenie i byłam tak zdenerwowana, że nie mogłam na niego patrzeć. Odzywałam się tylko „ służbowo” i  oschłym głosem. W głowie miałam już wizję jak to ja mu pokażę. I tak  poranek przebiegał w bardzo ciężkiej atmosferze. A mój kochany mąż przyszedł do kuchni, przeprosił mnie serdecznie i poprosił o przebaczenie. Ja „ z automatu” powiedziałam „przebaczam”  i dopiero po chwili zrozumiałam co się stało. Jak to?! To ja mu przebaczyłam?! Po tym wszystkim?! I co? To już? Załatwione?! Tak. Stało się. PRZEBACZONE. I słowo przebaczam było dużo wcześniej niż moje emocje byłyby w stanie je wpuścić. Ale przebaczenie to jest decyzja woli a nie emocji. W kilka sekund dosłownie poczułam jak lekko robi mi się na duszy. Już nie muszę się gniewać, nie muszę odzywać się  tylko „służbowo”, mogę pomóc mężowi pakować się na  tygodniowy wyjazd. Tak lekko. I tak dobrze. Przeprosiłam męża za moją postawę w tej sytuacji. Przebaczył.
Do śniadania siedliśmy uśmiechnięci. Dzieci też odetchnęły. Je też przeprosiliśmy. Przebaczyły. Dzień był cudowny. Wieczorem dziękowałam Bogu, za to, że wymyślił przebaczenie i nas tego nauczył, trenując nas w drobnych sprawach. Bez tego tak wiele byśmy stracili.

Sylwia

Przebaczone.