W Dniu Edukacji Narodowej 14.10.2013 na parafialnym spotkaniu katechetów – zaproszeni przez ks. proboszcza – pokrzepialiśmy ich 20-minutowym słowem zachęty i świadectwa. Dzieliliśmy się tym, co sami zyskaliśmy w ubiegłym roku na Studium Relacji Interpersonalnych (UKSW).

Oto przesłanie:

1. Przypominajmy rodzicom o obowiązującym prawie, że choćby nawet szkoła wpuściła na lekcje deprawatorów – to jednak zawsze udział dzieci w zajęciach ostatecznie zależy od decyzji rodziców, tzn. mają oni pełne prawo nie zgodzić się na to.

Rodzice powinni więc się najpierw dokładnie zbadać, kto będzie prowadził zajęcia i według jakiego programu. Należy być bardzo czujnym co do osób i treści, które są wprowadzane na lekcje PDŻ. Środowiska ‘gender’ posługują się nieraz zakamuflowaną formą, przedstawiając się, tak by wyglądać wiarygodnie.

2. Koniecznie trzeba też znać sformułowania uznanych za autorytety, „klasyków” psychologii – Junga, Menningera, Allporta, nt. kształtowania charakteru, by uzasadnić. Dlaczego od dzieci w domu czy w szkole wymaga się wysiłku – musimy bowiem dysponować argumentami rzeczowymi i naukowymi.

Na argument, że jako argument wystarczy samo Słowo Boże, na którym każdy zwykle opiera – obstajemy przy wzorze Św. Pawła: głosząc Słowo Boże w Atenach powoływał się na ich własnego wieszcza, np.: „Kreteńczycy zawsze kłamcy, złe bestie, brzuchy leniwe” Tyt.1.12. Wcześniej nawiązywał do świątyń bożków, które tam u nich widział – mimo, że go bulwersowały, posłużył się tym czytelnym dla odbiorców argumentem, że czczą to, czego nie znają, oddają cześć nieznanemu Bogu: „Przechodząc bowiem i oglądając wasze świętości jedną po drugiej, znalazłem też ołtarz z napisem: „Nieznanemu Bogu”. Ja wam głoszę to, co czcicie, nie znając.” (Dz 17,23).
Junga wspominamy dość niechętnie, gdyż mimo, iż wg niego jako przykład szczytu życia i rozwoju osobowości podaje Chrystusa – Jung od strony duchowości w pewnym czasie poszedł w kierunku New Age) psychologowie ci nie wynaleźli przecież nic nowego, a jedynie zaobserwowali, jak działa psychika człowieka, zaprojektowana przez Stwórcę. Rzetelna nauka potwierdza zaś to, co czytamy w Piśmie Św. Rodzice i wychowawcy, nie czują się pewnie wymagając od dzieci i kształtując ich charakter. Nie zdają sobie sprawy, że ich unieszczęśliwiają, nie doprowadzając do rozwoju dojrzałej osobowości (obecnie jedynie 1% populacji) – Odbija się na trwałości rodzin, a nawet przyjaźni. Powodem nie jest brak zdolności, ale brak wysiłku.
Oto co o rozwoju własnej osobowości mówi Jung:

  • podjąć się rozwoju pomimo świadomości, że to bardzo trudne;
  • Wierność wybranym prawom i wartościom. Nie można rozwijać decyzji, że chcemy;
  • Na rozwój decydujemy się, gdy jesteśmy przekonani, że to jest najlepsze – nie wystarczy, że nam ktoś kazał albo nas zachęcił. Najlepszą, a więc nie tylko dobrą! Rozwój wg Junga jest zejściem z wygodnej, szerokiej drogi a jest to bardzo niepopularne.

Wg. G. Allporta człowiek o dojrzałej osobowości m.in.:

  • wyrasta z egocentrycznych postaw i zwraca się ku innym ludziom;
  • wyraża ciepło i sympatię wobec osób innych niż rodzina;
  • posiada odporność na frustracje;
  • akceptuje własne emocje.

Wreszcie wg. K. Menningera (szefa wiodącej kliniki w Kansas, USA) o dojrzałej osobowości świadczy m.in.:

  • zdolność do funkcjonowania w sytuacjach trudnych,
  • zdolność do zmiany własnej osobowości,
  • większa zdolność do dawania, niż do brania,
  • życie w zgodzie z innymi. To wszystko już znamy ze Słowa Bożego.

Jung jako klasyk psychologii twierdził, że jeśli najważniejszych problemów życiowych nie można rozwiązać – to trzeba je po prostu przerastać, albo stanąć się być ponad nimi. To kosztuje wysiłek, ból, przeciwności i cierpienie zaś nie są czymś zawsze złym, bowiem mobilizują nas do działania; sens daje nie tylko posiadanie celu, ale uparte do niego dążenie.
Z polskich psychologów widzimy, że J. Kozielecki: gdy człowiek przekracza granice dotychczasowych doświadczeń i osiągnieć – nazywa on to Transgresją. W efekcie staje się to wg nich źródłem nowych i ważnych wartości. Człowiek wychodzi poza to, czym jest i co posiada, wyrasta ponad siebie, rozwija się.

3. Na koniec zachęciliśmy, aby wyjść z infantylnych postaw co wpłynie na jakość naszych modlitw.
Modląc się cytujemy im biblijne wersety, powołując się na to co Bóg już w swym Słowie obiecał – Stańmy jako zaufani współpracownicy Boga, już nie tylko słudzy, jak mówi Jezus, jesteśmy Jego „przyjaciółmi”, bo „sługa nie wie co czyni Pan jego”. Jan 15.15

Oto ilustracja : kupiona w Betlejem figurka św. Józefa ze sporym już Jezusem u boku. Jezus to już nie „maluszek na rączkach”, ale właśnie współpracownik Józefa. Takiemu ojciec już ufa, że da radę rozwiązać pewne problemy sam. To zaufanie ma też do nas. Każdy wierzący dojrzewając wyrasta z dziecięctwa ku dorosłości: „Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce.” (1 Kor 13,11).
Dokładnie tak, jak w tekście piosenki, który dzieciaki znajomych przywiozły z rekolekcji. „Nie, nie, nie, nie boję się / W Panu mocnym staję się.” I potem: „Kiedy problem pojawia się / Wyciągam miecz i tnę! / Ciach!” (zamiast słowa „problem” można tu wstawiać konkretne problemy). Mieczem jest Słowo Boże. Takiego miecza Słowa używał sam Jezus, gdy był kuszony. Nie mówił: „idź precz, bo jestem Bożym Synem”, ale mówił: „Napisane jest…!”.
Gdy nas więc cokolwiek dopada – np. zniechęcenie czy trudności powiedzmy np. „Dziękuję Ci, Ojcze Niebieski, że napisane jest – tu wstaw prawdę ze słowa Bożego. To jest właśnie walczenie mieczem Słowa, byleby wytrwale i do skutku! Bo: w Hbr 3,6: „Jego domem my jesteśmy, jeśli ufność i chwalebną nadzieję aż do końca wytrwale zachowamy.”

Słowo do katechetów